Uwaga: podatki będą rosły!

Czy istnieje coś takiego, jak sprawiedliwe podatki? Jakie to są te sprawiedliwe? Kiedy wszyscy płacą po równo? Czy kiedy, jedni (biedniejsi) nie płacą w ogóle, albo bardzo mało, a ci bogatsi, bardziej pracowici i zaradni, płacą dużo, dużo więcej, mając taki sam dostęp do usług publicznych, opłacanych z wspólnych podatków? Kiedy jest sprawiedliwie? Czy podatek liniowy jest bardziej sprawiedliwy niż progresywny? Liniowy nie znaczy równy. Jeśli ktoś zarabia miesięcznie np. 3000 zł to zapłaci przez rok 1836 zł podatku, jeśli zarobi 9000 zł, to zapłaci 8284 zł. Gdyby do tego doliczyć jeszcze składkę zdrowotną, to danina ta wzrośnie odpowiednio do 4632 zł w stosunku do 16671 zł. Czy to jest równo? 4 632 zł =16 671 zł?

Przy podatku progresywnym te różnice rosną lawinowo. To nie jest równo, jak twierdzą ci, którzy uważają, że bogatsi powinni płacić jeszcze więcej.

Czy socjalizm był systemem sprawiedliwym? Tam próbowano wmówić ludziom, że: „każdemu wg potrzeb, od każdego wg jego zdolności”. Potrzeby największe mieli i ci, co się nawet pracą nie zhańbili, a „zdolności” ludzie wypracowywali nauką i poświęceniem. Socjalizm upadł. Okazało się, że kapitalizm, który jest bardzo złym systemem, jednak jest o wiele bardziej sprawiedliwy i co najważniejsze, jest prorozwojowy. Na socjalistycznym wschodzie była bieda, na kapitalistycznym zachodzie dużo lepiej żyło się i tym bogatym, i tym relatywnie biedniejszym. Kapitalizm okazał się systemem, jeśli nawet niesprawiedliwym, to przynajmniej prorozwojowym.

Polska w 1989 roku pożegnała socjalizm („z ludzką twarzą”) i weszła w epokę kapitalizmu. Ale za długo to nie potrwało. Za rządów PiS mamy kroczący powrót do minionej epoki: nacjonalizacja, budowa molochów państwowych podporządkowanych partii (Orlen, PGE, PGNiG…), teraz będzie upaństwowienie szpitali. Powinniśmy przyjąć do wiadomości, że właśnie kończy się w Polsce kapitalizm. Teraz mamy rządy technokracji, a one wymuszają inne spojrzenie na gospodarkę i inne spojrzenie na podatki.

„Na tym świecie pewne są tylko śmierć i podatki” B. Franklin. Ale jakie te podatki powinny być, żeby się rozwijać, a nie zwijać? Czy rzeczywiście trzeba wysokimi podatkami karać ludzi wykształconych, którzy całe życie się uczyli, ciężko pracują i więcej zarabiają? A im zabrane pieniądze dawać tym, którzy niespecjalnie w życiu garnęli się ani do nauki, ani do pracy?Pomagać trzeba, to nie ulega najmniejszej dyskusji. Ale pomagać ludziom chorym, niezdolnym do pracy, tym którym nie wyszło bez ich własnej winy. Ale czy wszystkim, którym się żyje gorzej, nawet jeśli to się dzieje z ich własnej winy?

Jakie więc powinny być te podatki?

Pierwsza teza: częste rewolucje w podatkach są niekorzystne. System podatkowy powinien być prosty, przejrzysty, przewidywalny i stabilny, w miarę stały i sprawiedliwy, no i zgodny z Konstytucją. Pamiętacie takiego geniusza od podatków Modzelewskiego? Pan były wiceminister finansów, pierwszy świadek PiS-owskiej komisji ds. VAT, doradca ekonomiczny PiS, był mistrzem od stworzenia najbardziej skomplikowanego systemu podatkowego w historii Polski, żeby już kiedy przestał być ministrem, założyć świetnie prosperującą firmę doradczą, specjalizującą się w doradzaniu, jak te podatki omijać. W wodzie mętnej rekinom poluje się najlepiej. Czy więc w Polsce jest spełnione kryterium sprawiedliwego podatku? Jaki podatek jest sprawiedliwy? Równy dla wszystkich?

Na pewno podatek powinien być powszechny. Równy w podobnej sytuacji (dochód) i powinna obowiązywać zasada zdolności płatniczej (płaci ten, kto ma z czego). Pytanie, czy o systemie podatkowym powinni decydować politycy (groźny tu jest populizm) czy jednak eksperci, dbający przede wszystkim o rozwój kraju? Wiadomo, że dzisiaj nie ma spełnionej konstytucyjnej zasady powszechności i równości. Podatku dochodowego nie płacą młodzi ludzie do 26 roku życia (choć najtrudniej znaleźć pracę w wieku ok. 50 lat) czy z działalności rolniczej albo leśnej. Nie zrozumiała jest wyższa kwota wolna od podatku dla parlamentarzystów. To nie jest konstytucyjne. Zmorą są ukryte podatki, które nie są nazywane podatkami. To wszelkiego rodzaju daniny ukryte w różnych opłatach (np. akcyza, podatek cukrowy…). Może warto wprowadzić ustawowy zakaz wprowadzania danin, które de facto są ukrytymi podatkami.

A ZUS to nie jest przypadkiem ukryty podatek? Przecież składki płacone w małym stopniu przekładają się na świadczenia. Ci co dużo płacą składek do ZUS dostają emeryturę nieproporcjonalnie wyższą od tych, którzy ledwo się na emeryturę załapali. Nie wspomnę już o planowanej emeryturze społecznej, czyli również dla tych, którzy w życiu się w ogóle nie napracowali i nie płacili składek. Ja jestem przeciwnikiem opodatkowania kosztów pracy podatkiem progresywnym (za Gwiazdowskim), który schłodzi aktywność ludzi, którym chce się chcieć i spowolni rozwój gospodarczy. Nie można karać ludzi za to, że chcą się uczyć i ciężko pracować.

Progresywny podatek dochodowy szkodzi gospodarce, bo gasi aktywność ludzi zdolnych i pracowitych. Czy można więc przekonać biednych, że wysokie podatki dla bogatych, zaszkodzą tym biednym? Sztuka polega na tym, żeby nie zabić nadmiernymi, niesprawiedliwymi podatkami przedsiębiorców, żeby im w ogóle chciało się prowadzić biznes i tworzyć miejsca pracy, i żeby nie zniechęcić pracowników, żeby im się chciało pracować.

Niebezpieczne jest też hasło, często pod publiczkę, uszczelniania systemu, żeby to nie było słowo wytrych, prowadzące do wprowadzenia prawa nadmiernie restrykcyjnego, które też zniechęca do prowadzenia biznesu.

Władza zapowiada „Nowy Ład”. Jego elementem mają być nowe podatki np. powiązanie składki zdrowotnej z dochodami (absurdalne, gdyż bogatsi, czyli płacący więcej i tak najczęściej korzystają z prywatnej służby zdrowia). Mówi się o tzw. podatku solidarnościowym, to jest- zabrać bogatym (w tym zdolnym i pracowitym) i rozdać biednym. Mówi się o progach 19% i 28%. Dzisiaj jednoosobową działalność gospodarczą prowadzi bliski 2,5 miliona Polaków. Będzie chciało im się rozwijać i jeszcze ciężej pracować? Reasumując, obawiam się, że Nowy Ład nie będzie miał wiele wspólnego z zasadami ekonomii.

I na koniec, skoro już prostą drogą zmierzamy do socjalizmu, co byście powiedzieli na to, żeby opłaty za przejazd autostradą były uzależnione od wartości samochodu? Np. stary, 25 letni, kopcący Golf- Warszawa-Poznań- 20 zł, Nowy Mercedes E klasa (o Maybachu nie wspomnę)- 200 zł. Co wy na to? Sprawiedliwie? („wężykiem Jasiu, wężykiem…”).-

—————–

Podatki mają konsekwencje na rynku pracy. Wysokie podatki zniechęcają do pracy. Obecnie dyskutuje się nad podatkami opierając się na doświadczeniach i wydarzeniach sprzed pandemii.

Nowy system podatkowy powinien uwzględniać doświadczenia zebrane z ostatnich 13 miesięcy. Co się w tym czasie wydarzyło w ekonomii z próbą odpowiedzi na pytanie, jaki to będzie miało wpływ na system podatkowy i finanse państwa?

Warto wziąć pod uwagę:

– ukryte podatki,

– trwającą zapaść w edukacji.

Potrzebny jest wzrost produktywności, a tego się nie osiągnie bez rzetelnej edukacji,

– nastającego rynku pracodawcy.