Moja nauka

Swoją edukację rozpocząłem w 1966 roku w szkole podstawowej w Hancewiczach

Pierwsza klasa szkoły podstawowej w Hancewiczach.

Po przeprowadzeniu się z Sochaczewa do Nowej Soli naukę rozpocząłem w Szkole Podstawowej nr 7 im. Karola Świerczewskiego. To był piękny okres dziecięcej beztroski. Nikt nie znał takiego imienia: Wadim. Dlatego zdarzało mi się otrzymać świadectwo ukończenia klasy z imieniem: Władysław. No cóż, najważniejsze, że przeszedłem do następnej klasy.

Szkoła Podstawowa nr 7 w Nowej Soli. Druga klasa. Ja na zdjęciu, to ten z rogami.

Mały Władek

Komunia z siostrą

W teatrzyku szkolnym grałem rolę króla, z papierową koroną i z tłuczkiem do ziemniaków, jako berłem.

Zwierzęta wtedy też kochałem, choć byłem wobec nich nieco ostrożny.

Kłopotliwe mię Wadim

W podstawówce nauczyciele nie mogli pojąc, jak można mieć na imię Wadim, więc na świadectwie wpisywali mi Włodzimierz.

W podstawówce orłem nie byłem. Więcej spędzałem czasu na podwórku grając w piłkę, niż przy książkach i zeszytach. Mama ciężko pracowała na kilku etatach naraz, żeby zarobić na życie, a mnie wychowywała ulica. Nie byłem grzecznym chłopcem i oceny w szkole były średnie.

===============================================================

Szkoła średnia: Odlewniak

Piękne lata. Chyba najpiękniejszy w moim młodzieńczym życiu.

Trudno uwierzyć, ale to ja poniżej z moją ukochaną mamą.

Później już było grzeczniej.

Moja klasa.

Na zimowisku. Ja z tyłu w czapce w kratę.

Co ciekawe w pierwszej klasie Technikum Odlewniczego z nauką za bardzo sobie nie radziłem. W pierwszej klasie z matematyki miałem zaledwie 3 na szynach, żeby w piątej mieć mocną piątkę. Przełamałem się w trzeciej klasie technikum.

Na załączonym obrazku poniżej: ani jednej czwórki, same piątki i najwyższe uczniowskie odznaczenie: Złota Tarcza z Laurem.

Politechnika Warszawska wydział Mechaniki Precyzyjnej

Z prowincji do stolicy. Naukę rozpocząłem 1 października.

21 października 1978 zmarła nagle w tragicznych okolicznościach moja mama.

Było ciężko. Choć w Nowej Soli, na dalekiej prowincji, miałem z same piątki, to w stolicy z mozołem musiałem nadrabiać zaległości w stosunku do obkutych kolegów z warszawskich szkół.