Ten wpis nie jest o specjaliście od peruk teatralnych, a przynajmniej nie tylko o nim. Ten tekst jest o upadku Polski, o BMW i TKM.

Po prostu zacząłem się zastanawiać nad tym, jakie szkoły trzeba skończyć, ile znać języków obcych, jakie trzeba mieć doświadczenie i sukcesy w dotychczasowej pracy zawodowej… żeby pełnić najwyższe funkcji w instytucjach państwa i spółkach Skarbu Państwa? Żaden biznesmen, właściciel dobrej, choćby i niedużej firmy, ze względu na dobro firmy i jej rozwój, nigdy nie zatrudniłby na kluczowych stanowiskach kogoś, tylko ze względu na koneksje rodzinne czy koleżeńskie. Chyba, że mowa o firmie bankrutującej. A co z instytucjami i firmami, których właścicielami jest 38 milionów Polaków?

Już pisałem, że kiedyś się zastanawiałem na tym, czy np. ja mógłbym być prezesem np. Orlenu? Nie. Mam za małe doświadczenie i wiedzę, żeby zarządzać takim gigantem To jak to jest, skoro prezesem największej w tej części Europy firmy paliwowej zostaje wójt Pcimia, którego największym sukcesem zawodowym wcześniej było stanowisko kierownika w firmie produkującej folie u wujów, których zresztą okradał?

Jak to możliwe, że specjalista od peruk teatralnych zostaje szefem programowym Polskiego Radia?

Jak to jest, że cała ogromna armia miernot partyjnych obsadziła kluczowe stanowiska w firmie, która nazywa się Państwo Polskie, którego akcjonariuszami są wszyscy Polacy? Jak to jest, kiedy dowódcą atomowej łodzi podwodnej zostaje kierowca autobusu?

PiS obsadził co się tylko dało, od referenta w Agencji Państwowej po prezesów największych spółek Skarbu Państwa. Zrealizował zapowiadany w 2015 program „Rodzina na swoim”. Na swoim? Problemem Polski jest to, że PiS nie miał kadr. Kadry się stworzyły w ostatnich latach z łapanki. Do korpusu zarządzającego krajem trafili więc koledzy i koleżanki z klasy, i koleżanki nie tylko z klasy, żony i kochanki, znajomi, całe rodziny i znajomi rodziny. Wystarczy też być w rodzinie biskupa albo być pieszczochem pana Rydzyka, zwanego ojcem.

Oczywiście każda władza po dojściu do władzy obsadzała stanowiska swoimi. Tak było za czasów SLD, LPR, Samoobrony, PSL, PO… To fakt. Jednak PiS wszystkich zostawił w tyle. Skala. Skala jest nieporównywalna. PiS z przystawkami, w patologii zawłaszczania państwa przez swoich, pobił na głowę te wszystkie partie razem wzięte. I można byłoby powiedzieć: OK, wygrali wybory, mają prawo, gdyby nie konsekwencje dla kraju zarządzanego przez miernoty z łapanki.

Co by nie powiedzieć, choć to nie moja bajka, ale najbardziej kadrową partią była SLD. Przez lata aktywiści awansowali zaczynając od noszenia teczek sekretarzom, przez dobre szkoły, po wyższe i wysokie stanowiska. PO jako tako zbudowała kadry zaczynając od czasów KLD, Unii Demokratycznej… PSL? Wiadomo. Najbardziej „stołkowa” partia.Ale PiS? „Mistrzowie nad mistrzami”.

Przypomnę, PiS po dojściu do władzy zlikwidował wszystkie konkursy na stanowiska urzędnicze i kierownicze. I popłynęła rzeka miernot. Na tym nie koniec, miesiąc temu Sejm glosami PiS przegłosował ustawę, która m.in. umożliwia pełnienia funkcji ambasadora czy dyplomaty bez znajomości żadnego języka obcego, ważne żeby dyplomata był z PiS. I śmieszno i straszno. Tylko co z tą naszą Polską?

P.S. O zarobkach i majątkach zdobytych dzięki partii, o szkodach jakich narobili, już nawet tym razem nie będę pisał.