No i super. Tylko na morsowaniu uzbieraliśmy ponad 8 000 zł dla WOŚP.
I ja miałem w tym malutki udział. To było moje pierwsze morsowanie w życiu. Dałem słowo i musiałem go dotrzymać. Najbardziej przeżywała moja żona Agnieszka. Dałem radę. Żyję. I jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa. Jeden z morsów wylicytował indywidualne morsowanie ze mną.
Ja, to ten w czarnej czapce w środku stawki.
Zagraliśmy dla WOŚP i dzieci. Warto było.
Po morsowaniu przebiegłem 3 km na „Ogólniaku” z Nowosolską Grupą Biegową, oczywiście dla WOŚP. Dostałem piękny drewniany medal.
A wieczorem licytacje. Zbliżam się już w sumie do 10 tysięcy zł.
Opowiem o tym jutro.