Obiecywałem, że kiedyś zacznę, więc zaczynam to moje nowosolskie silva rerum (historia spisana).

Będzie to zbiór najrozmaitszych wiadomości, moich zapisków różnej treści czy relacji ze zdarzeń, które odcisnęły swój ślad w historii mojej i mojego ukochanego miasta, Nowej Soli. Będzie to swego rodzaju taka księga miejska, w której spiszę wydarzenia, wypadki polityczne, przemówienia, sentencje, przemyślenia, zapiski ze starych kalendarzy, opowieści o życiu wplecionym w rytm miasta, fragmenty pamiętników, relacje z ważnych wydarzeń, notatki z podróży, recepty na sukces, jeśli taki osiągnąłem i opisy różnych cudowności.

   Bo taka też jest ta nasza nowosolska Silva Rerum, z której wyłania się obraz miasta na tle regionu, kraju i Europy. A historia mojego miasta, do którego trafiłem jako mały chłopiec 55 lat temu, wplata się w historię tych ziem, zwanych niegdyś odzyskanymi.

    W dosłownym tłumaczeniu Silva Rerum znaczy „Las Rzeczy”, bo tak kiedyś nazywano rozmaite almanachy naszych przodków. Do spisania losów moich i miasta zainspirowała mnie słynna powieść Kristiny Sabaliauskaite. Uznałem, że warto chyba zostawić po sobie jakiś ślad. Nie w postaci wątpliwej intencyjnie nazwy ronda, tylko realnego śladu odciśniętego w tym mieście. Pamięć jest ulotna, a ludzie szybko zapominają o tym co było, skupiając się na tym co jest i będzie.

   Ale zacznę od roku 2002. To było tak niedawno, zaledwie blisko 20 lat temu. A może jeszcze kiedyś cofnę się do dalszej przeszłości? Zobaczymy. Poszperam w szafach, w starych kalendarzach, w komputerach, starych twardych dyskach, kasetach VHS, zawieruszonych szpargałach i zapiskach.  

    Losy rodów i ludzi kiedyś w domach szlacheckich trafiały na stronice oprawionych w skórę ksiąg. Ja dopasuję się do realiów współczesności i będę je zamieszczał na mojej stronie internetowej www. tyszkiewiczwadim.pl. Może zdążę, przed zgaszeniem światła.

   Będą to zapiski na początku mocno chaotyczne. Będę skakał po latach i wydarzeniach, po „faktach bardziej niż mniej autentycznych”, na ile pozwoli na to pamięć zdarzeń, których były tysiące.

   Na końcu, bo koniec przecież kiedyś będzie, albo ja, albo ktoś po mnie, posegreguje te życiowe rozmaitości i może powstanie kiedyś z tego jakaś logiczna całość, ot kronika przeszłości? Zobaczymy, czas, start.