Kilkaset razy przemierzaliśmy z żoną tą trasę. Dzisiaj czekała nas niespodzianka. Na odcinku Marianki-Mesze nagle z krzaków tuż przed maskę samochodu wyskoczył ogromny jeleń. Jechałem ok. 60-70 km na godzinę. Ułamki sekundy, a 200 kg ogromnego zwierza siedziałoby mi na kolanach. Aż nie mogę uwierzyć, że nic się nie stało. Gwałtownie zahamowałem, choć już nie wierzyłem, że uda się uniknąć zderzenia. Jeleń, który otarł się o przedni zderzak mojego samochodu przy prędkości ok. 70 km/h, w kłębie miał z 1,5 metra, a z porożem może i 2 m (choć wyobraźnia też dokłada swoje). Dosłownie musnął maskę samochodu, a jego wpatrzone we mnie ślepia jeszcze mi krążą po głowie
Uważajcie. Mi się tym razem udało.

P.S. Zdjęcie z Wikipedii. Nie mam kamery w samochodzie.