Jeśli przejeżdżając dzisiaj przez woj. lubuskie usłyszycie wycie, to ja. Po blisko 8 miesięcznej przerwie, wróciłem na siłownię. Wszystko trzeba zaczynać od nowa. Ostatni raz byłem na treningu (trenowałem 3 razy w tygodniu), kiedy Premier Morawiecki ogłosił koniec pandemii tuż przed wyborami prezydenckimi. Łaskawca. Ale fajnie było. Ogłosił, to chodziłem na siłownię, a co, do urn na wybory można było, to i na siłownię- a jakże. Ale tuż po wyborach siłownie zamknęli do dziś. Covid. Chyba znów się jakieś wybory zbliżają, skoro siłownie otworzyli. Trzeba korzystać, póki partia daje przyzwolenie. Większość zaszczepiona, ja też. A że boli, nie ma zmiłuj, musi boleć. Po tygodniu przestanie.

Wymyśliłem hasło: siłowniane zakwasy, dobre na polityczne kwasy.

Wiem, wiem, głupie. Ale niech tam.

P.S. Dzisiaj 5 km na bieżni, 5 maszyn nogi, 10 maszyn góra. No to zaczynamy sezon.