Kaczyński nie gardzi kradzionym. Podkupuje posłów, płacąc za trefny i przechodzony towar publicznymi pieniędzmi. Traktuje ludzi jak schodzone buty kupione w Second Handzie (lumpex).

35 000 zł miesięcznie za jedne głos? Nie ma problemu. Stanowska dla rodziny w państwowych spółkach? Nie ma problemu. Nie z własnej kieszeni płaci.

Strach przed utratą władzy jest większy niż moralność (jeśli kiedykolwiek ją ten człowiek miał).

Nie gardzi używanym towarem czy to z SLD, czy to od Kukiza czy strzępami byłych koalicjantów. Prokuratorami PRL też nie gardzi.

Hipokryta? Tak, ale też przede wszystkim biznesmen. I choć w życiu praktycznie uczciwą pracą nigdy się nie zhańbił, nigdy nie pracował na swoim, nie prowadził własnej działalności gospodarczej i nawet w wolnej Polsce nigdy nie był zatrudniony w żadnej firmie, to na handlu się chłop zna jak mało kto, i na dodatek nie gardzi trefnym towarem.

Ale stare przysłowie mówi:

kradzione nie tuczy, a jeszcze inne: przyjdzie kryska na Matyska.

PS Teraz mejzopodobne odkrycia polskiej polityki ruszą do samorządów, instytucji, klubów sportowych… z wyciągniętą ręką pełną pieniędzy (z kredytów), żeby się przypodobać, próbując zmazać choć częściowo piętno hańby.

Jak się zachowają „biorcy”? Trefny towar na początku jest ciepły, ale za jakiś czas może zacząć parzyć. „Biorcy” pieniędzy i łask wszelakich przełamią obrzydzenie i opór przed sięgnięciem po kradzione?

Pożyjemy, zobaczymy.

https://mylomza.pl/artykul/posel-kolakowski-zarabia/1237309?fbclid=IwAR3w94yLlbEo7Bdp5jfQ1gfcSFSlfjdUMCzIu-RmFQjc5H0p85SC53mO-ik