Gdybym miał otworzyć restaurację z hotelem, to może tak bym właśnie je nazwał? Nie jestem mistrzem gotowania, ale jedno danie mam swoje- mistrzostwo świata. Coś pomiędzy jajecznicą, omletem, a pizzą. Składniki? Mąka, mleko, jajka i wszystko co pod ręką (cebula, słonecznik, pieczarki, kiełbaska, szynka, boczek lub coś innego, ogórki kiszone, grzybki, pomidory, papryka, ser żółty, adżika…), czyli czyszczenie lodówki. Ale kto miał okazję skosztować mojego specjału, był w kulinarnym siódmym niebie (przynajmniej tak mówili). Zapewniam: lepszej śniadanio-obiado-kolacji w życiu nie jedliście. Na zdjęciu w dwóch wersjach: tradycyjna i wegetariańska (dla żony). Ponoć są podobne dania, ale ja mam swój patent autorski. Obiecuję, że za jakiś czas, podam Wam przepis i nakręcę filmik instruktażowy. Wiem, wiem… to bomba kaloryczna, ale raz to nie zawsze, raz w miesiącu to nie grzech, a ile przyjemności. Może po lockdownie, kiedy wróci normalność, a wróci, z polityka zmienię się w restauratora? Ciężki chleb, ale dający wiele satysfakcji.

———————————-

Przy tej okazji życzę wszystkim restauratorom i branżom dotkniętym restrykcjami, żebyście przetrzymali to szaleństwo i wrócili do życia.