Jak obiecałem, postaram się w krótkich słowach podsumować miniony rok, bo to już rok minął, od kiedy zostałem senatorem i od kiedy moje całe życie wywróciło się do góry nogami.
– Senat.
Przez pierwsze miesiące było bardzo trudno. Zmieniło się wokół mnie niemal wszystko. Czułem się tak, jakbym dostał obuchem w głowę. Musiałem przeformatować całe swoje życie i odnaleźć nowe miejsce na ziemi. Znalazłem się jak wolny ptak w klatce. Moim całym życiem był samorząd. Byłem przyzwyczajony do konkretnej pracy dla mojego miasta przez 24 godziny na dobę, przez 7 dni w tygodniu, gdyż nawet w nocy śniłem o tym co będę robił rano. Ta praca dawała satysfakcję, gdyż była praca i były konkretne efekty (droga, basen, nowa fabryka…). Polityka to inny świat.
Po pierwsze- mniej konkretów, a więcej bicia pustej piany. Będąc w opozycji, najczęściej nawet w słusznych sprawach, trzeba się było nauczyć odbijać od ściany. Rozum idzie spać, kiedy dominuje polityka i interes partyjny. Trzeba też pamiętać, że ten mój jeden głos daję przewagę Koalicji Demokratycznej w Senacie. Więc warto było podjąć się tego zadania dla Polski.W każdym razie już teraz w końcu łapię właściwy rytm, wszystko zaczyna działać jak należy. Zajmuję się coraz większą liczbą ważnych spraw. Nadal pozostaję senatorem bezpartyjnym i niezależnym. Jest nas takich troje w 100 osobowym Senacie. Najbliżej na co dzień współpracuję z Krzyśkiem Kwiatkowskim, byłym ministrem sprawiedliwości i prezesem NIK. Tworzymy zgrany duet. Krzysiek jest przewodniczącym Komisji Ustawodawczej, więc wszystkie projekty ustaw przechodzą przez jego ręce. Ja jestem wiceprzewodniczącym komisji samorządu. Wiele tematów prowadzimy wspólnie.
Dobrze działa moje biuro w Nowej Soli. Mimo koronakryzysu jeżdżę po Polsce, zachowując wszelkie środki ostrożności, spotykam się z samorządowcami, robię szkolenia, przekazuję swoją wiedzę o samorządzie, choć czas trudny, pomagam lokować nowe inwestycje w gminach i tworzyć nowe miejsca pracy.Udało mi się w Senacie przeforsować zmiany kilku ustaw. Jedna z nich dotyczy funkcjonowania USC, co było możliwe dzięki świetnej współpracy, z panem Sławkiem Wojciechowskim, kierownikiem USC w Nowej Soli.
W Senacie często zabieram głos w dyskusjach, zadaję pytania ministrom, składam oświadczenia., spotykam się z przedstawicielami różnych środowisk, w celu reprezentowania ich w Senacie itd. W dobie pandemii większość czasu pracy spędzam jednak w biurze w Nowej Soli. Kolejne posiedzenie Senatu w Warszawie, w przyszłym tygodniu. O całej mojej aktywności w Senacie, ze szczegółami, będziecie mogli przeczytać na moim nowym blogu i stronie internetowej, które uruchomię za kilka dni. Reasumując: choć tęsknię za samorządem, w końcu w parlamencie złapałem właściwy rytm i mam coraz większą satysfakcję z wykonywanej pracy.
– Nowa Sól.
Przypomnę: obecny prezydent miasta, 17 na 21 radnych miejskich, starosta i 11 na 21 radnych powiatowych- wszyscy reprezentują Komitet Wyborczy Wadima Tyszkiewicza. Radna Sejmiku Wojewódzkiego startowała z listy Koalicji Obywatelskiej, z miejsca przyznanego z mojej rekomendacji.
Dla jasności, ja nie mam obecnie najmniejszego wpływu na funkcjonowanie miasta, powiatu i województwa. Cieszę się jednak, że dałem swoje nazwisko, a teraz każdy z samorządowców reprezentuje tylko siebie i swoich wyborców. Na tym polega demokracja. Szkoda tylko, że oprócz pojedynczych sporadycznych przypadków, nikt z reprezentujących mnie samorządowców, ze mną nie utrzymuje bieżących, a teraz w zasadzie żadnych kontaktów. Ja z kolei, mimo mojego nazwiska w radach miasta i powiatu, za działania, bez jakiegokolwiek na nie wpływu, nie mogę brać żadnej odpowiedzialności.
Pomagam innym miastom, służąc swoją wiedzą i doświadczeniem.
Nowa Sól jest miastem poukładanym, skazanym na sukces. O to walczyliśmy razem przez ostatnie 18 lat. Wygląda na to, że moje miasto już mnie nie potrzebuje. Dostałem rondo, łopatkę, wiaderko i „a Dieu”. Zostałem jakby z miasta i powiatu wygumkowany. Nie obrażam się, taka kolej losu.
Podkreślę tylko, że gdyby Nowa Sól mnie potrzebowała, zawsze może na mnie liczyć. No cóż, wiedziałem, że tak może być, ale nie spodziewałem się, że nastąpi to tak szybko i w takiej skali. Takie życie. Najważniejsze, że na ulicy, mimo maseczek, ludzie się do mnie uśmiechają i spotykam się na co dzień z ogromną sympatią Nowosolan. Dziękuję.
P.S. Z aktywnych niegdyś ponad 8000 obserwujących mój profil na FB, została nas teraz tylko garstka. Taki los.