Rozumiecie coś z tego?
Znajomy kupił bilet na samolot do Warszawy i z powrotem. Zapłacił słono. Na samolot do Warszawy spóźnił się kilkanaście minut (boarding) i pojechał pociągiem. Jakież było jego zdziwienie na lotnisku, kiedy okazało się, że nie może z Warszawy wrócić samolotem, za który zapłacił, gdyż obowiązuje zasada, że albo w dwie strony, albo w ogóle. Wraca pociągiem choć zapłacił za samolot. Rozumiecie cos z tego? Gdzie tu logika? Jakie argumenty?
Ja o tej zasadzie nie wiedziałem, choć przeleciałem po świecie miliony km. Teraz wiem. Wy też. Nie spóźniajcie się na samolot, ani w jedną, ani w drugą stronę.Dobrze chociaż, że w pociągach nie obowiązuje ta dziwaczna zasada.
Uwaga: do trolli: to nie jest wpis polityczny. Ja po prostu o tej zasadzie nie wiedziałem. Teraz wiem. I nie ma znaczenia czy chodzi o LOT za Tuska czy za Kaczyńskiego czy inne linie lotnicze na całym świecie. Dobrze, żeby podróżujący o tym wiedzieli (i czytali to co napisane drobnym druczkiem). Ja teraz też już wiem, choć nie rozumiem intencji.PS Kupiony bilet nie był najtańszy, Kosztował kilkaset zł, choć był rzeczywiście tańszy niż cena za bilet kilka dni przed wylotem.
Kiedyś spóźniłem się przez taksówkarza na samolot z Bangkoku do Singapuru. Przenocowałem i poleciałem bez problemu następ ego dnia. Ale może to był rzeczywiście inny rodzaj biletu.