Ja, Wadim Tyszkiewicz, samorządowiec, prezydent niedużego miasta na zachodnich rubieżach naszego kraju, chciałbym w końcu poznać rolę, jaką przypisało mi Państwo, jako obywatelowi Polski „C”. Tej Polski Zachodniej, zapomnianej, traktowanej po macoszemu i ocenianej z perspektywy handlu przygranicznego, przemytu fajek i produkcji krasnali ogrodowych. Tu się wychowałem i wybrałem to miejsce do życia, jako najlepsze na Ziemi. Choć studia skończyłem w Warszawie, gdzie przez wiele lat prowadziłem własną firmę, choć zjeździłem pół świata, tu postanowiłem zbudować swój raj, w Nowej Soli, w Lubuskim. Mieszkam w centrum Europy, a mam czasami wrażenie, że na końcu świata. O dwie godziny jazdy stąd, u zachodniego sąsiada, na budowie zarobiłbym nie wiele mniej niż pełniąc funkcję prezydenta miasta. Miasta, przez które w latach dziewięćdziesiątych przejechał walec transformacji ustrojowej. Miasta, w którym po upadku wielkich zakładów przemysłowych, bezrobocie sięgało 40%. Miasta szukającego swego miejsca na ziemi i w kraju. Tu postanowiłem budować ten lepszy świat. Wielu moich przyjaciół wyemigrowało, kiedy stan wojenny zastał nas w Austrii. Ja wróciłem. Teraz emigrują dzieci moich przyjaciół. Czy przyjdzie czas na emigrację ich wnuków? Czy ktoś z rządzących ma pomysł na tą moją Polskę „C”? Ja mam, ale to za mało, żeby zbudować tu samemu El Dorado.
Wczoraj w sąsiedniej Zielonej Górze gościł wicepremier polskiego rządu, minister gospodarki, ale jak się okazuje, przede wszystkim prezes PSL, Janusz Piechociński. Ze spotkania na Uniwersytecie wyszedłem zdruzgotany. Dowiedziałem się z niego, że rolę jaką rząd przypisuje naszemu województwu, to przemysł drzewny, meblarstwo i nowoczesne formy gospodarowania na roli. A przecież reklamujemy Lubuskie jako „zieloną krainę nowoczesnych technologii”. Mieliśmy tu budować innowacyjną gospodarkę opartą na wiedzy, a przyjdzie nam uprawiać modyfikowane buraki cukrowe nowej generacji? Taką rolę przeznacza nam ministerstwo gospodarki?
W Nowej Soli, mieście z jeszcze wieloma problemami, które o własnych siłach wygrzebuje się z totalnego upadku, wybudowaliśmy prężnie funkcjonujący Park Naukowo-Technologiczny. Stworzyliśmy na 100 hektarach dynamicznie rozwijającą się strefę gospodarczą, na której w ciągu ostatnich lat ulokowało się kilkanaście nowoczesnych fabryk z różnych branż i z różnych krajów. Właśnie kończymy uzbrajanie kolejnych 100 hektarów, gdzie jeszcze w tym roku rozpoczną budowę kolejne nowoczesne fabryki, które dadzą kolejnych kilkaset nowych miejsc pracy. Walczymy, rozwijamy lokalną, nowoczesną gospodarkę, żeby od ministra tejże gospodarki usłyszeć, że powinniśmy szukać szansy w rolnictwie i przemyśle drzewnym? O zgrozo.
Od ponad roku walczymy o kopalnię miedzi, jaką za około 14 miliardów złotych chcą u nas wybudować Kanadyjczycy. To ogromna szansa dla regionu i kraju. Dla mniej wtajemniczonych, zasobów miedzi w Polsce, ze złóż już zdiagnozowanych i prognozowanych, wystarczy przy obecnym wydobyciu na około 200 lat. Jedyny działający w Polsce champion miedziowy, jakim jest KGHM, jest tylko w około 31 % własnością Państwa. W interesie nie tylko lokalnym, ale narodowym, jest inwestycja Kanadyjska, która da około 8 tysięcy nowych miejsc pracy i około 1,3 miliarda złotych wpływów do budżetu Państwa z podatków od kopalin rocznie. Niestety od ministra polskiej gospodarki dowiedziałem się, że nie ma przychylności rządu dla tej inwestycji. Wygląda na to, że monopol na wydobycie miedzi pozostanie w rękach jednej spółki. Wygląda na to, że w Polsce jest miejsce tylko na jedno Księstwo Miedziowe, spoglądając na które zza miedzy (30 km) możemy się tylko oblizywać, zazdroszcząc zarobków, potencjału, poziomu życia i oczywiście perspektyw. Z Polkowic czy Lubina mieszkańcy na zmywak do Irlandii nie wyjeżdżają.
Jeszcze kilka miesięcy temu starszy kolega partyjny ministra gospodarki, nasz poseł, Marszałek Józef Zych, zapewniał, że w naszym województwie powstanie elektrownia i kopalnia węgla brunatnego Gubin-Brody. Jednak Janusz Piechociński publicznie stwierdził, że jest to perspektywa co najwyżej roku 2030 i to jeszcze „widłami po wodzie pisana”, bo nowe ekologiczne źródła anergii, bo OZE, bo…. Przez 15 lat wiele się może wydarzyć, mogą się zmieniać kolejne rządy i ministrowie, ale co mają robić ludzie z terenów przyszłej kopalni, których już niemal posadzono na walizkach? Ja nie jestem ani super zwolennikiem, ani jakimś super przeciwnikiem kopalni. Ale dali Bóg nie można planować przyszłości tego województwa na mętnych deklaracjach.
Minister gospodarki docenił znaczenie drogi ekspresowej S3, jako osi rozwoju zachodniej Polski. Super. Jednak nie mogę się zgodzić z tym, że wystarczy S3 doprowadzić do Legnicy, czy do A4. Droga ekspresowa S3, żeby spełniła w pełni swoją rolę korytarza transportowego, musi połączyć Szczecin z autostradami czeskimi. W innym razie będzie to fajna droga lokalna, która w części wykorzystywana gospodarczo, pozwoli na szybki sprawny dojazd na plażę w Międzyzdrojach. To za mało.
Jesteśmy wraz z Opolskim jednym z najmniejszych województw w Polsce. Może dlatego z nami mało kto się liczy? W ciągu ostatnich 15 lat nasz udział w PKB per capita zmalał o blisko 6 procent i wynosi już zaledwie 83,7 procent średniej krajowej. Podobnie jest w zachodniopomorskim. Trzeba zaktualizować mit zamożnego Zachodu, który jakoś sobie poradzi. Mamy potencjał, ale bez pomysłu na jego wykorzystanie i bez wsparcia rządowego nie poradzimy sobie. Nie możemy być traktowani jak piąte koło u wozu. Dlatego nie mogę się pogodzić z takim traktowaniem tego miejsca na Ziemi, które wybrało do życia blisko milion Lubuszan.