9 kwietnia 2015

Każdy z nas ma swoją Ziemię Obiecaną. Wielu szuka jej przez całe życie. Ja ją znalazłem blisko 50 lat temu tu nad Odrą, choć też tułałem się po świecie biedy i dobrobytu. Wróciłem. Odnoszę wrażenie, że dla wielu słowo Ojczyzna ma dzisiaj nieco inny wymiar, niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Po 2004 roku czujemy się obywatelami świata. Ponad 2 mln Polaków wyemigrowało z kraju w poszukiwaniu lepszego życia, tego swojego mitycznego El Dorado. Czy wrócą? Często słyszę odpowiedź, że wrócą, jak im stworzą warunki, oni, czyli kto? My, ci gorsi, co to zostali w tym gorszym świecie? Warto pamiętać, że ten dzisiejszy lepszy świat dla naszych emigrantów nie zbudowali Polacy, tylko Niemcy, Anglicy, Irlandczycy, Norwegowie…. Dlatego irytuje mnie narzekanie na swój pozostawiony kraj części Polaków, którzy za granicą ich zdaniem złapali Pana Boga za nogi. To fakt, żyjemy w gorszym świecie, ale to my, nasi rodzice, czy dziadkowie, zbudowali właśnie taką Polskę, z taką historią i w takim a, nie innym miejscu na mapie Europy.

Dlatego będąc na obczyźnie, i wychwalając pod niebiosa ten lepszy świat, warto pamiętać o tych, którzy tu zostali i o własnych siłach próbują budować to, co inni za granicą dostali na przysłowiowym talerzu. Rozumiem emigrantów. Sam, gdybym był młodszy, może też poszukałbym nowych wyzwań za granicą, gdzie są większe możliwości dla ludzi twórczych i kreatywnych. Ale w Polsce też można się realizować. Jest trudniej, ale można. Mam trójkę zdolnych, ambitnych dzieci. Mam nadzieję, że pozostaną w kraju, tu budując swoje El Dorado. Ale jeśli, jako obywatele świata, wybiorą inną drogę, nie będę oponował, byle tylko nie zapomnieli o swoich korzeniach.  

   W związku ostatnią „zadymą socjalną” otrzymałem setki wpisów osób przebywających za granicą. Rozgorzała dyskusja na temat życia w Polsce i na emigracji. Temat trudny. Czasem bolesny. Tu wykształceni, zdolni, ambitni, pracowici Polacy, budują, a raczej rozbudowują potęgę innych krajów. Dlaczego co raz rzadziej myślą oni o powrocie? Kto ma w takim razie budować tą polską Polskę? Rozmawiam często z emigrantami. Niektórzy zrobili za granicą karierę, inni robię dobrą mine do złej gry, tylko udając, że jest tam im tak różowo. Znam młodych ludzi, którzy wrócili z Londynu do kraju. Nie wytrzymali presji, rozłąki, braku rodziny i przyjaciół.  Co zrobić, żeby ambitni Polacy chceieli wrócić? Wielu deklaruje, że gdyby zarobki były „tylko” dwa razy niższe w Polsce niż na obczyźnie, wróciliby. Ale czas nagli. Ludzie przyzwyczajają się do otaczającej ich rzeczywistości emigracyjnej. Po latach, coraz rzadziej myślą o powrocie. Co więc będzie z tą Polską, ta nad Wisła i Odrą? Oto fragment jednej z wypowiedzi:

Pani Urszula: „… od lat mieszkam poza Polską. Nie mam więc prawa się rządzić. Uważam również, że przebywając z daleka od Ojczyzny, nie powinno się brać udziału w wyborach i decydować o kształcie państwa w którym się nie mieszka. Ponieważ Pan wspomniał o emigrantach, wiec mogę się wypowiedzieć. Często słyszę, od wielu Polityków, jak to w tej Polsce jest źle, że wszyscy z niej uciekają. Na pozór jest to prawda. Większość, wyjeżdżając, liczy na poprawę bytu. Większość też chce się dorobić i wrócić do kraju. Jednak po jakimś czasie pobytu za granicą przestają myśleć o powrocie. Pyta Pan, dlaczego? Wbrew temu, co wszyscy myślą, wcale nie chodzi o wysokość zarobków, warunki życia, czy jakieś zasiłki na dzieci. Wielu z nas mogło by wrócić, ale przeraża nas ten „polski cyrk”. Prawie wszyscy mamy tu jakieś polskie programy telewizyjne i na bieżąco obserwujemy wydarzenia w Polsce. I dopiero z perspektywy dzielących nas kilometrów widzimy Polskę dokładniej. Powiem Panu szczerze: Nie wiem o co Polacy walczyli, znaczy się o jaką wolność. Bo kiedy wreszcie zerwali się z „ruskiego łańcucha”, to okazało się, że bez łańcucha nie potrafią żyć. My Polacy nie umiemy być wolni, nie umiemy z wolności korzystać”.

   Nie wiem, jakie ma Pan poglądy polityczne i nie bardzo mnie to obchodzi. Ale powiem Panu jedno. To jest żenujące, że w wolnym świeckim państwie, rozpoczyna się wiadomości telewizyjne od pokazywania Drogi Krzyżowej i jakiegoś biskupa, który wyraźnie namawia wiernych do łamania prawa. Żadne inne państwo, chyba że muzułmańskie sobie na to nie pozwala. I nie żebym coś miała przeciwko wierzącym. Ale proszę Pana, kiedy słyszę o tym co dzieje się na lekcjach religii, jakie odchodzą agitacje polityczne, o tym, że w piątek sprawdza się dzieciom zawartość kanapek na obecność mięsa, że wieloletni pedofil dostaje tylko! 7 lat więzienia, bo jest księdzem, to ja wiem, że ja nigdy do tego kraju nie wrócę. Bo ten kraj nie jest wolny. W tym kraju nie można być sobą. Jeśli popatrzę wstecz, na moje życie w Polsce, to pamiętam, jak było. Pamiętam, jak moje dzieci miały wieczne problemy, bo nie miały papierka potwierdzającego uczestnictwo we mszy niedzielnej.

Pamiętam, że nawet można było zamknąć na kłódkę bramę, a ksiądz po kolędzie i tak się dobijał. Pamiętam jak wtedy gasiliśmy światła i udawaliśmy, że nas nie ma. I pamiętam wzrok sąsiadów, że mam nie takie buty, za krótką spódniczkę , lub odkrytą szyję. Wiem, że nie chcę do tego wracać, nie chcę by tak żyły moje dzieci, by czuły wstyd w swoim kraju, że mają swoje zdanie i odwagę bycia sobą. W Polsce, nie jest to możliwe. Ten kraj jest bardziej zniewolony, niż był za komuny. Niech mi Pan wierzy, takich jak ja jest mnóstwo. Nie możemy patrzeć na to, jak kolejni politycy nie mają dość odwagi, by to zmienić. Tak bardzo im zależy na wyborcach, że wolą uprawiać hipokryzję, zamiast polityki. I pod tym względem, kraj w którym żyję jest naprawdę postępowy.

Chociaż obiektywnie Hiszpania nie jest mlekiem i miodem płynąca, ale Kościół ma tu należne miejsce z dala od polityki, a różnorodność kultur zmusza ludzi do tolerancji. Tutaj nikomu nie przeszkadza, że ktoś wpadnie rano do piekarni po chleb w szlafroku i papciach, bo ma blisko. I nikogo nie dziwi, że jedna ze spacerujących kobiet ma na nogach kozaki, a jej przyjaciółka sandały. Nie ma znaczenia ile masz lat, jeśli jest ci gorąco, ubierasz się tak skąpo, jak sobie życzysz. A na plażach, na których wolno być toples, toples są także emerytki. Mogę mówić co chcę, mogę żyć jak chcę, mogę pościć kiedy chcę, lub nie. I nikt się nikogo nie pyta, jakiej jest wiary, orientacji seksualnej i jakie ma zwyczaje. Tego się w Polsce zrealizować nie da. Tam się ciągle pali tęczę i robi z gender czarownice na miotle. I żadne argumenty do was Polacy nie trafiają. Nawet to, że mówiąc o rolach społecznych nie myślimy o zamianie płci, tylko o tym, czy facet zmywając naczynia nie stanie się mniej wartościowym mężczyzna.

A wy ciągle uczycie chłopców, że założenie na chwilę sukienki czyni go gorszym człowiekiem, bo to strój kogoś gorszego. Jesteśmy , my emigranci często źli na was tam w kraju, za to wszystko. Bo my tu stajemy na głowie, by wymazać obraz Polaka pijaka, brudasa i zacofanego damskiego boksera. A wy to nazywacie zamachem na tradycje…. Pragnę tylko dodać, że chętnie opowiedziała bym Polakom, jak jest na emigracji, bo to co jest w mediach, tych z prawa do lewa, to totalne bzdury. A potem tacy przyjeżdżają i mają pretensje, że pieniążki nie leżą na ulicy i że trzeba na nie pracować, nawet nie raz ciężej niż w Polsce. Ja w każdym razie do Polski nie wrócę, bo tu od 10 lat nie spotkałam księdza. I dopóki go nie zaproszę, to go nie zobaczę. …. Polska jest pięknym krajem, jest w niej wiele wartościowych rzeczy i wielu wspaniałych ludzi, ale wszechobecna nietolerancja, nienawiść, odrzucanie inności, zabija wszystko, co piękne. Doprowadzona do granic absurdu poprawność polityczna wobec kościoła paraliżuje możliwość normalnego rządzenia krajem.

Wystarczy wspomnieć deklarację przeciwko przemocy, czy ustawę dotyczące In-vitro. Istny cyrk. Kościół namawia głośno obywateli, do łamania prawa. A co dopiero gdyby zaczęto głośno mówić o uregulowaniu związków partnerskich. Świat to już dawno zrobił i zapomniał. A Polacy nadal myślą, że homoseksualizmem lub transseksualizmem można się zarazić, jak chorobą zakaźną. Do piekła się też nie idzie, kiedy się porozmawia z Czarnym, lub Muzułmaninem o pogodzie, gdyby ktoś nie wiedział. Te wszystkie sprawy, albo reguluje natura, albo są kwestią naszego indywidualnego wyboru. Ja nie wrócę do Polski właśnie dlatego. Nie chcę, by sąsiad oceniał mnie na podstawie zawartości kanapek, czy partnera w łóżku. Wracając do sprawy sukienek i chłopców. Dziwni są mężczyźni, bo sami się dyskryminują. Kobiety już dawno wywalczyły sobie prawo do noszenia męskiego stroju czy fryzury. Wy wzdrygacie się na widok różowego podkoszulka. Mimo to, że to Chrystus nosił różowe szaty. Mówisz, że przebieranie chłopców w spódniczki jest złem. Złem jest uderzyć kogoś w twarz, bo to go boli. Złem jest prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu, bo można kogoś zabić. Złe jest maltretowanie zwierząt, pedofilia, nadużywanie władzy…

We wszystkich tych przypadkach dzieje się komuś krzywda. A podaj mi choćby jeden argument, że przymierzenie przez chłopca sukienki, zrobi mu jakąś krzywdę. Jeśli myślisz, że przez to stanie się homo lub trans, to jest bzdura. Więc proszę udowodnij mi, że to coś złego. My od lat nosimy spodnie i nic nam się złego nie stało. Myślę, że jeśli to logicznie przemyślisz, to przyznasz mi rację…. Większość ludzi, których znam myśli podobnie do mnie. Widać to na forach i zagranicznych grupach społecznościowych. W Internecie dużo się o tym mówi, bo tu nas nikt nie ocenia i możemy być szczerzy. Niestety nie ma zbyt wielu odważnych, by powiedzieć to głośno i w Polsce, bo wiesz…znajomi, rodzina, opinia i kościół. Jesteśmy chyba trochę dwulicowi…

c.d. nastąpi