ODWIEDŹ MNIE

ul. Pocztowa 1/1, 67-100 Nowa Sól

Social media

Opowiem Wam prawdziwą historię uczucia, wykraczającego poza granice zwykłej wyobraźni. Opowiem Wam historię wielkiej miłości Aleksandra i Anci, na których grobie dzisiaj zapaliłem świece. Jak co roku.

Aleksander dożył blisko 103 lat i o 10 lat przeżył miłość swojego życia.

Jako prezydent miasta, miałem zaszczyt celebrować 100-tną rocznicę urodzin osoby mi tak bardzo bliskiej. Swojaka z rodzinnych stron. Ze wschodu.

Na ziemie tzw. odzyskane, jako repatrianci, przyjechaliśmy z mamą i siostrą po śmierci długo i ciężko chorującego ojca, już ostatnią z ostatnich fal przesiedleńców. Na wagony mama zapakowała w skrzyniach cały nasz dobytek. Zostawiliśmy piękny dom i bajeczny ogród, szukając swojego miejsca na ziemi. I znaleźliśmy, w Nowej Soli, gdzie wcześniej osiedlili się dziadkowie, rodzice mamy, brat, siostry i przyjaciele z rodzinnych stron.

W okolicy osiedliło się już wcześniej wielu Poleszuków (mieszkańców Polesia- dzisiejsza Białoruś). Wśród nich Aleksander z Ancią (zdrobnienie od Anny).

Ale cofnijmy się do czasów tuż po wojnie. Aleksander poszedł walczyć z Hitlerem. Jako szeregowy żołnierz dotarł do Berlina bijąc Niemca z 1 Armią Wojska Polskiego. Żona Ancia z dwójką dzieci została na swojej ojczystej ziemi na Polesiu.

Pewnej nocy w domu pojawili się bandyci z lasu, szukający słoniny i bimbru. Nie partyzanci, a zwykli bandyci. Bez litości uderzeniami w główki siekierą zabili śpiącą dwójkę małych dzieci, chłopca i dziewczynkę. Już się nie obudzili.

Moja mama przypadkiem zajrzała rano do domu przyjaciół tuż po tej zbrodni i uratowała leżącą w kałuży krwi jeszcze żyjącą Ancię, matkę zamordowanych dzieci. Widok był straszny.

Ciosy siekierą w główki pozbawiły życia dzieci, a Ancię uratował gruby warkocz, który zamortyzował cios siekierą w szyję. Ancia przeżyła, ale miała sparaliżowaną połowę swego ciała już do końca życia.

Aleksander wracając po wojnie do domu, po zdobyciu Berlina, zatrzymał się w Nowej Soli. Do wzięcia było wszystko. Więc zamieszkał w pięknym domu na skraju miasta, gdzie dalej mógł uprawiać rolę. Dom duży, piętrowy, murowany, ze stodołą, z pięknie rzeźbioną werandą.

Wieść o tragedii i śmierci dzieci odebrała mu chęć życia i sny o powrocie do domu. Nie miał po co wracać na rodzinną ziemię. Jego jedyną iskierką nadziei pozostała ukochana żona. Czekał więc na swoją Ancię.

I dotarła wreszcie ukochana Ancia do Nowej Soli z resztką dobytku, razem z bratem szewcem i resztą rodziny.

Aleksander z Ancią uprawiali pod Nową Solą ziemię. Mieli małe gospodarstwo, kobyłę Baśkę, pracę na roli, tęsknotę za ojczystym Polesiem i łzy wylane za zamordowanymi dziećmi.

Ancia, surowa i wymagająca, Aleksander zawsze wpatrzony w nią jak w obrazek, gotów spełnić jej każde życzenie.

Na zawsze zapamiętam Ancię w niedzielę piekącą bliny, smak których przyciągał gości, swojaków zza Buga. Pamietam Panią Ancię, ciągnącą za sobą nogę, ze sparaliżowaną połową ciała, i Aleksandra, zawsze w gotowości, żeby wykonać każde jej polecenie, żeby uchylić jej choćby skrawek nieba.

Kochał ją nad życie.

Sroga i wymagająca Ancia była dla Aleksandra całym światem.

Kiedy odeszła, Aleksander mówił i śnił tylko o niej, modlił się, żeby być już razem z nią. I tak przez 10 lat po jej śmierci.

Była dla niego miłością nieskończoną.

Jeszcze słyszę powtarzane słowa: moja Ancia, moja ukochana Ancia.

Odszedł i Aleksander.

Zapaliłem dzisiaj świecę na ich wspólnym grobie, jak co roku.

Odeszli już dawno. Już są razem. Aleksander ze swoją ukochaną Ancią.

Niech spoczywają w pokoju. Razem.